Autor Wiadomość
admin
PostWysłany: Wto 12:31, 20 Lut 2024    Temat postu:

....
PG
PostWysłany: Nie 22:31, 19 Sie 2012    Temat postu: Czerwone mięso z patelni zwiększa ryzyko raka prostaty

Spożywanie smażonego i pieczonego czerwonego mięsa może zwiększyć ryzyko raka gruczołu krokowego nawet o 40 proc. - ostrzegają naukowcy za pośrednictwem pisma "Carcinogenesis".

Badacze z University of Southern California (USC) i Cancer Prevention Institute of California (CPIC) doszli do takiego wniosku w wyniku analizy danych na temat blisko 2 tys. mężczyzn, z których ponad połowa chorowała na raka prostaty. Pod uwagę wzięte zostały m.in. ilość i rodzaj spożywanego mięsa, a także sposób jego przygotowania.

- Panowie, którzy jedli ponad 1,5 porcji smażonego czerwonego mięsa tygodniowo byli o 30 proc. bardziej narażeni na rozwój raka prostaty, a w przypadku tych, którzy konsumowali tygodniowo ponad 2,5 porcji czerwonego mięsa pieczonego w wysokiej temperaturze, ryzyko było wyższe o 40 proc. - mówi autorka badań dr Mariana Stern.



Dodatkowo dr Stern zaobserwowała, że ryzyko raka prostaty było mniejsze wśród mężczyzn spożywających pieczony drób w porównaniu z tymi, którzy preferowali drób smażony.

Zwiększone ryzyko nowotworu jest najprawdopodobniej wynikiem działania heterocyklicznych amin aromatycznych (HAA), kancerogenów powstających podczas obróbki termicznej czerwonego mięsa i drobiu. Inne kancerogeny - wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA) - powstają podczas grillowania lub wędzenia mięsa.

"Dysponujemy już silnymi dowodami świadczącymi o tym, że zarówno HAA, jak i WAA przyczyniają się do rozwoju niektórych nowotworów, w tym raka prostaty" - piszą autorzy badań.

(PG)
Ciceron
PostWysłany: Czw 18:57, 19 Sie 2010    Temat postu:

..

płyta dvd z ćwiczeniami oddechowymi pn. PRANAJAMA


Cytat:
Polecam właśnie to:





płyta dvd z ćwiczeniami oddechowymi pn. PRANAJAMA
Pokaz w wykonaniu hinduskiego lekarza Raviego Javalgekara,
w opracowaniu polskiego muzykoterapeuty Władysława Pitaka.



Produkcja: LOGOS - Koszalin



Szczegółowe informacje i zamówienia:
biuro@logos.dt.pl



#########.


PRANAJAMA - POBIERANIE ENERGII- ćwiczenia oddechowe



Cytat:
płyta dvd z ćwiczeniami oddechowymi pn. PRANAJAMA
szkolenie w wykonaniu hinduskiego lekarza Raviego Javalgekara,
w opracowaniu polskiego muzykoterapeuty Władysława Pitaka.
Szczegółowe informacje i zamówienia:
biuro@logos.dt.pl


GŁOWA DO GÓRY - BĘDZIE DOBRZE
Chodź na stronę:
http://www.logos.dt.pl/oferty


.
.
Orator
PostWysłany: Czw 11:22, 26 Lip 2007    Temat postu:

Jak wykonywać ćwiczenia relaksacyjne?

Pamiętaj, że samodzielne stosowanie technik relaksacyjnych wskazane jest tylko wtedy, gdy gotowi jesteśmy przyjąć pełną odpowiedzialność za własne przeżycia, emocje i ich konsekwencje w trakcie ćwiczeń.
Każde ćwiczenie można przerwać i nigdy nie należy ich stosować wbrew własnej woli !

Podczas ćwiczeń należy przyjąć wygodną pozycję - np. siedząc na wygodnej kanapie, w fotelu lub leżąc na podłodze. Ważne jest zapewnienie sobie poczucia spokoju i bezpieczeństwa w czasie ćwiczeń. Aby zagłębić się "w siebie" konieczne jest pewne "odcięcie" od świata zewnętrznego - tak aby nie przeszkodził nam telefon, czy dzwonek do drzwi. Ułożenie się na łóżku nie jest najlepszym wyborem, gdyż grozi zaśnięciem w trakcie relaksu ...

Aby osiągnąć pozytywne efekty ćwiczeń należy:

- jasno i w pozytywny sposób określić cel
- wierzyć w osiągnięcie pozytywnego rezultatu
- wykorzystywać w trakcie pracy mocne strony swojej osoby
- przeżywać radość z każdego nawet małego kroczku naprzód
- dokładnie i ze wszystkimi detalami wyobrażać sobie wynik, który osiągniemy.




Album 2x VCD/DVD - Ćwiczenia relaksacyjne i autogenne

1. Relaks progresywny Jacobsona + Trening autogenny Schultza

Pełne wersje 2 ćwiczeń do praktycznego wykonywania w warunkach domowych i klubowych.

Opracowanie i wykonanie: Władysław Pitak, muzykoterapeuta i logopeda medialny.

Nagrania wykonano w Jaskiniach Solno-Jodowych "Galos" w Kudowie i Lądku Zdroju w 2004 r.

2. Jak radzić sobie ze stresem + omówienie technik relaksacyjnych

Wykład, prezentacja i omówienie w wyk. Władysława Pitaka podczas Ogólnopolskich Warsztatów dla Dziennikarzy - Niepołomice 2004).

Z wykładu i prezentacji dowiesz się, że: "relaksacja Jacobsona polega na wykonywaniu określonych, celowych ruchów rękami, nogami, tułowiem i twarzą, po to, aby napinać i rozluźniać określone grupy mięśni organizmu. Napinanie i rozluźnianie służy najpierw wyuczeniu zdawania sobie sprawy z różnicy wrażeń płynących z mięśnia napiętego i rozluźnionego.

Systematyczne ćwiczenia uczą także nawyku rozluźniania własnych mięśni. Uczenie się relaksu jest podobne do uczenia się jazdy na nartach czy pływania.

Z treningu płyną określone korzyści.

Oto niektóre z nich:
- przyjemne doznania i poprawa samopoczucia,
- wzmocnienie zaufania do siebie,
- zmniejszenie nadciśnienia i poprawa pracy serca,
- lepsza praca żołądka i jelit,
- działanie profilaktyczne przeciw wrzodom i kłopotom trawiennym,
- zmniejszenie nerwowości, rozwój wyobraźni i procesów myślenia.

Nazwa trening autogenny Schultza pochodzi od greckiego słowa "autos"- sam i "genos"- początek, pochodzenie, ród. Autogenny znaczy więc: ćwiczący własne EGO.

Różnica między stanem hipnotycznym a autogennym polega na tym, że w pierwszym przypadku człowiek znajduje się pod wpływem działania hipnotyzera, a w autogenii - pod wpływem samego siebie.

Trening Schultza ma bardzo szerokie zastosowanie w leczeniu wspomagającym przy różnego rodzaju neurozach i zaburzeniach psychosomatycznych, dolegliwościach hormonalnych, w neurologii, foniatrii, położnictwie, stomatologii i przy drobnych zabiegach chirurgicznych.

Metoda sprawdziła się w wielu dziedzinach , m.in. w poradniach wychowawczych i małżeńskich, w sporcie (przed startem) i sztuce aktorskiej i publicznych wystąpieniach (przy opanowywaniu tremy przed występami).

Obiektywne badania kliniczne (EEG, EKG) dowodzą, że metoda ta wpływa na łagodzenie, a nierzadko usuwa m.in. takie objawy chorobowe:

- nerwicowy częstoskurcz serca i nerwowe połykanie powietrza,
- choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy,
- dławica sercowa (połączona ze stanami lękowymi),
- dusznica oskrzelowa,
- nerwice narządowe (dyskinezje dróg żółciowych, spastyczne stany jelit, zaparcie),
- męczliwość, migrena i moczenie nocne,
- naczynioruchowe bóle głowy,
- nadciśnienie tętnicze,
- nadczynność tarczycy,
- pokrzywka i świąd nerwicowy,
- ruchy przymusowe (tiki) i wymioty psychogenne,
- wegetatywne zaburzenia krążenia i przewodu pokarmowego.

#




Koszt albumu 2xDVD = 40 zł.+ 5 zł (koszty pocztowe) = 45,- zł z przedpłatą na konto bankowe


rodzaj wpłaty: album 2xVCD

Wysyłka odbywa się w terminie 3 dni po otrzymaniu potwierdzenia z banku o wpłynięciu w/w kwoty na wskazane konto.
~~~~~~~~~~~~

Uwaga:

wpłata na konto powinna być poprzedzona zamówieniem mailowym
biuro@logos.dt.pl

lub telefonicznym (094-340-60-06)
z podaniem tytułu zamówionego nagrania, nazwiska odbiorcy i jego adresu.

Zapraszamy
Ciceron
PostWysłany: Czw 9:33, 19 Kwi 2007    Temat postu: Chcesz być nieśmiertelny?

Czy podejmowana przez naukę próba wydłużenia w nieskończoność ludzkiego życia jest "zabawą w Pana Boga"?
Już niczego nie możemy być pewni. Nawet własnej śmierci. Nieśmiertelność, odwieczne marzenie człowieka, nadchodzi wielkimi krokami. Tylko czy wiemy, co to naprawdę oznacza?


W słuchawce słyszę mazurek D-dur Chopina, mój ulubiony. Po paru sekundach na muzykę nakłada się głos z automatu: – Witaj w Centrum Obsługi Klienta Infinity SA. Dla Twojego bezpieczeństwa oraz w celach kontroli demograficznej rozmowa ta będzie nagrywana.

W tle dalej brzmi mazurek. – Jeśli szukasz ogólnej informacji o warunkach przedłużania życia i ewentualnego uzyskania nieśmiertelności, wybierz jeden – i znowu muzyka. – Jeśli jesteś członkiem programu "Stąd do wieczności", wybierz dwa – znów Chopin. – Jeśli jesteś członkiem programu "Sto lat to za mało", wybierz trzy. For English, press four.

Wciskam jedynkę. – Witaj w biurze informacji o usługach Infinity SA. Mam na imię Paweł, jestem Twoim cyfrowym konsultantem. Odpowiada Ci mój głos czy wolałbyś rozmawiać z kobietą? – pyta telefon. – Wszystko jedno – odpowiadam, zająkując się, bo przecież nie chcę go urazić. Ciągle trudno mi się przyzwyczaić do tych gadających komputerów, do których trzeba mówić po imieniu. – Dziękuję. Numer, z którego dzwonisz, jest zarejestrowany na Marcela Andino Veleza. W celu weryfikacji Twojej tożsamości, podaj mi swój numer PESEL – mówi cyfrowy Paweł. – Mam wstukać na klawiaturze? – pytam. – Nie, po prostu powiedz mi, jakie to cyfry.

Siedem, cztery, zero, pięć, trzy, zero... – Masz 56 lat, więc nasza oferta nieśmiertelności już Cię nie obejmuje, ale to przecież nic złego. W ramach programu "Sto lat to za mało" możesz wybrać plan "Wielki tort" za 600 euro miesięcznie. Unikając śmierci tragicznej, dożywasz w tym planie 160 lat. Jeśli umrzesz wcześniej, rodzina otrzymuje pełny zwrot poniesionych przez Ciebie kosztów – wylicza konsultant. – Słuchaj, 600 euro na miesiąc to za dużo. Wolałbym jakąś tańszą opcję – mówię zawstydzony. – OK, mamy ofertę "120 za 200". I pakiet podstawowy "Życie na 102", czyli 102 lata za 100 euro miesięcznie – cyfrowy Paweł nie mówi tego już takim ciepłym głosem. Ale i tak mnie ma.

Taka rozmowa to na razie fantazja. Ale tylko na razie. Prowadzone na całym świecie badania nad procesem starzenia połączone z wysiłkami biotechnologów, a w przyszłości także speców od nanotechnologii, prędzej czy później umożliwią ludziom zatrzymanie wskazówek ich biologicznego zegara. Wielu badaczy przekonuje, że ta chwila wcale nie jest tak odległa. Spowolnienie starzenia i uwolnienie ludzkości od wielu ciężkich schorzeń prowadzących do śmierci może udać się już za kilkanaście lat. Entuzjaści, wśród których nie brak ludzi poważnych, przewidują, że kolejnym etapem będzie zdolność utrzymania organizmu człowieka w stanie metabolicznej równowagi. Co będzie, jeśli okaże się, że taki organizm wcale nie obumiera? Stanie się rzecz niesłychana. Narodzi się Homo sapiens immortalis.


Księga Rodzaju powtarza słowa rozsierdzonego Boga: "Oto człowiek stał się taki jak My, zna dobro i zło; niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać owoc z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki". By do tego nie dopuścić, Bóg wypędza Adama i Ewę z Edenu, a przed bramą ogrodu stawia "cherubów i połyskujące ostrze miecza, by strzec drogi do drzewa życia".

Od tej chwili życie człowieka stało się na zawsze "byciem-ku-śmierci", jak to określił wielki XX-wieczny filozof niemiecki Martin Heidegger. Człowiek został skazany na świadomość, że przeznaczeniem jego bycia jest... przestać być. Jako jedyna żywa istota wie, że musi umrzeć. To pęknięcie stało się podstawą człowieczeństwa. Znamy pojęcie nieskończoności i wieczności, a zarazem rozumiemy, że osobiście poznać możemy tylko skończoność i doczesność.

Jedna z ateistycznych teorii pochodzenia religii głosi, że ludzie wymyślili Boga i życie wieczne, bo nie mogli pogodzić się z marnością własnego losu. Że Bóg jest projekcją ludzkiego marzenia o pełni, o doskonałości. Niektórzy chrześcijańscy teolodzy wcale nie odrzucają tej teorii. "Wiara w zaświaty opiera się na naturalnym, ludzkim pragnieniu szczęścia, które jest z kolei produktem wszechogarniającego ludzkiego instynktu samozachowawczego" – pisze w książce "Życie wieczne?" niemiecki ksiądz i teolog Hans Küng, niegdyś ekspert Soboru Watykańskiego II, którego Jan Paweł II pozbawił prawa do wykładania teologii katolickiej za podważanie dogmatu o nieomylności papieża.



"Czy wierzy pan w życie po śmierci? Zapytani wprost nawet teolodzy popadają czasem w zakłopotanie" – przyznaje Küng na kartach swej głośnej książki. O ile bowiem wiary w Boga współczesna nauka nie jest w stanie zbyt mocno podważyć, o tyle biblijny przekaz na temat szczegółów naszej nieśmiertelnej egzystencji po śmierci został w epoce racjonalizmu wzięty w cudzysłów nawet przez współczesną teologię katolicką. Wpływowy teolog Karl Rahner napisał kiedyś, że "śmierć to nie zmiana koni w trwającej dalej podróży".

Religia przez wieki dawała ludziom pewność, że śmierć oznacza "prawdziwy początek" dalszej, lepszej egzystencji przed obliczem Boga. Dziś wciąż blisko połowa chrześcijan deklaruje w sondażach, że niebo wyobraża sobie jako spotkanie z bliskimi. Wśród katolików amerykańskich popularne jest przekonanie, że w niebie będzie można osobiście objąć Pana Boga.

Ale współczesne chrześcijaństwo – z wyjątkiem fundamentalistycznych odłamów – takich przyjemności nikomu nie obiecuje. Dzisiejszy obraz nieśmiertelności jest minimalistyczny, a dawne niebo pełne anielskiego śpiewu zastąpione zostało milczeniem i niepojętym zjednoczeniem z Bogiem, które niektórzy teolodzy przyrównują do buddyjskiej pustki.

Czy wobec takiego stanu rzeczy podejmowana przez naukę próba wydłużenia w nieskończoność ludzkiego życia jest "zabawą w Pana Boga"? A może interpretować ją jako trud budowania Królestwa Bożego na ziemi? Jako wyraz wypełniania posłannictwa człowieka? Jedno jest pewne – biologiczna możliwość odroczenia śmierci spowoduje gigantyczny zamęt pojęciowy.

Dzisiejszy spór o aborcję i eutanazję to nic w porównaniu ze skalą problemów, jakie wywoła medycznie osiągalna nieśmiertelność. I jak nazwać przyszłą działalność hipotetycznej spółki Infinity SA? Budowaniem cywilizacji życia czy cywilizacji śmierci?

Natura stworzyła już organiczne byty, które są nieśmiertelne. Ich istnienia domyślał się Arystoteles. Chodzi o geny. Niemiecki biolog Georg Weismann w 1892 roku ogłosił swoją teorię plazmy zarodkowej, która odnawia się w każdym kolejnym pokoleniu wśród organizmów, które rozmnażają się płciowo. Dziś plazmę zarodkową nazwalibyśmy genomem. Dla Weismanna śmiertelna była tylko cielesna powłoka plazmy zarodkowej, którą nazwał somatoplazmą. To budulec cielesny żywych organizmów, naczynie, którego geny używają do własnych celów.
"Wszystko, co dziś żyje, otrzymało plazmę zarodkową od swoich biologicznych rodziców, którzy uzyskali swoją plazmę zarodkową od przodków, którzy najwyraźniej uzyskali swoją plazmę zarodkową dawno temu w erze prekambryjskiej, kiedy rozmnażanie płciowe przyjęło się u zwierząt" – pisze genetyk Stanley Shostak w książce pod znamiennym tytułem "Jak stać się nieśmiertelnym: o połączeniu klonowania z terapią komórkami macierzystymi". Ten tytuł wystarcza za wyjaśnienie tego, jak naukowcy chcą osiągnąć swój cel, czyli nieśmiertelność człowieka. Bieżących informacji na temat badań nad komórkami macierzystymi, klonowaniem i poszukiwaniem genu starzenia się "Przekrój" dostarcza właściwie co tydzień.

Nieśmiertelność genomu to fakt. Faktem jest też to, że choć ssaki mają genetycznie zaprogramowane rozmiary ciała i tempo starzenia się, to wśród gadów i ryb istnieją gatunki, które mogą rosnąć w nieskończoność, wcale się przy tym nie starzejąc. Chodzi przede wszystkim o aligatory i rekiny. Do tej pory nauka nie odkryła ich zegara biologicznego – jeśli giną, to na skutek zdarzeń losowych, a nie ze starości.

W laboratoriach udało się już wyhodować muszki owocówki, które żyją kilkaset razy dłużej, niż powinny. Praca nad myszami, które dożyją matuzalemowego wieku, trwa. Jeden z czołowych propagatorów badań nad fizyczną nieśmiertelnością, Brytyjczyk Aubrey de Grey, ma plan. Chce przeprowadzić "naukowe zatrzymanie starzenia" u dorosłych myszy – to ma przemówić do ludzi aktualnie dorosłych, ma im udowodnić, że wieczna młodość jest możliwa. Daje sobie na to 10 lat. Kolejne 15 zamierza poświęcić na badania nad przeniesieniem swoich metod z myszy na ludzi.

Podobny horyzont czasowy dostrzega Amerykanin Ray Kurzweil, który głosi, że postanowił nie umierać i już teraz nad tym pracuje. Co dzień przyjmuje 250 rozmaitych suplementów diety mających przeorganizować całkowicie jego metabolizm i cofnąć wiek biologiczny jego ciała, dzięki czemu ma dożyć chwili, kiedy gotowe już będą odpowiednie biotechnologie przedłużające życie. Kurzweil rozkręcił też potężny biznes na rynku rozmaitych suplementów, które mają całościowo zapobiegać chorobom przewlekłym: rakowi, cukrzycy, wieńcówce, schorzeniom nerek i wątroby.

De Grey, Kurzweil i inni naukowcy o podobnych zapatrywaniach przyznają, że specjalna dieta, terapia genowa, a w dalszej przyszłości także nanoterapia, czyli naprawianie organów za pomocą mikroskopijnych robotów wpuszczanych do krwiobiegu, będą przez długi czas przywilejem nielicznych. Przewidują, że co kilka lat ich pacjenci będą musieli poddawać się "regeneracyjnym" terapiom szpitalnym, czyli kilkutygodniowym remontom z wymianą "części" włącznie.

De Grey uspokaja, że nie dojdzie do rozdźwięku pomiędzy biednymi śmiertelnikami a bogatymi nieśmiertelnikami. Ci drudzy nie zajmą we współczesnym świecie takiego miejsca, jakie w Tolkienowskim Śródziemiu zajmowały wiecznie młode i piękne elfy – powiernicy pierścieni władzy, tajemnej wiedzy. W odróżnieniu od Śródziemia naszym światem rządzi rynek. De Grey porównuje technologie wiecznej młodości do rewolucji w dziedzinie telefonii komórkowej. W czasach gdy komórki były gadżetem elit, były toporne i zawodne. Dzięki presji rynku stały się dobrem powszechnym i uległy błyskawicznemu udoskonaleniu. Ale jeśli nieśmiertelność stanie się dobrem powszechnym, problem demografii nabierze zupełnie nowego wymiaru.

Postęp medycyny jest główną przyczyną eksplozji demograficznej, do jakiej doszło w minionym stuleciu. W wielu rejonach świata przeludnienie stało się społecznym dramatem, bo w ślad za programem szczepień i poprawą opieki zdrowotnej nie przyszła poprawa w zakresie edukacji, także tej seksualnej. Poprawa poziomu życia jest pozorna, a nędza przybrała nowe, industrialne oblicze. W rezultacie coraz większe połacie globu ulegają rabunkowej dewastacji, która ma zaspokoić doraźne potrzeby ludzkości. Kraje rozwinięte borykają się tymczasem z problemem starzenia się społeczeństw. To głównie z myślą o nich prowadzi się badania nad wieczną młodością. Rynek jest faktycznie ogromny.

– Nie potrafię wskazać żadnego pozytywnego skutku przezwyciężenia śmierci. Ale jak się ludziom wmówi, że tego potrzebują, to koniec – mówi Daniel Callahan, jeden z czołowych amerykańskich bioetyków. Jego zdaniem współczesnym przemysłem medyczno-farmaceutycznym rządzi "zasada nieskończoności", czyli ciągłe poszukiwanie wciąż nowych leków, terapii i technologii, bez względu na to, czy okażą się skuteczne w leczeniu i – docelowo – posłużą podwyższaniu średniej długości życia.

Ciągłe poszukiwania, nawet ze szkodą dla starych, skutecznych leków i metod terapeutycznych, to sposób na stałe pomnażanie zysków przynoszonych przez tę potężną gałąź gospodarki. Choćby dlatego, że wciąż nowe leki można obciążać niebotycznymi marżami. W ten sposób na badania nad nieśmiertelnością, której – jak uważa Callahan – nie potrzebujemy, składają się wszyscy klienci aptek i pacjenci szpitali, a także podatnicy. Callahan podobnie jak inni bioetycy, ale również filozofowie i socjologowie, wzywa do opamiętania, zanim będzie za późno.

Może się bowiem okazać, że za kilkadziesiąt lat obok siebie będą mieszkały nie trzy–cztery pokolenia, ale sześć, osiem, a nawet dziewięć pokoleń. Dojdzie między nimi do gigantycznej rywalizacji na rynku pracy. Młodzieńczy stulatkowie mogą nie czuć potrzeby zrobienia miejsca na stanowiskach dla swoich prawnuków.

Przedsmak problemu widać już dziś w bogatych krajach Europy Zachodniej, gdzie pokolenie baby boomu. blokuje awans zawodowy coraz liczniejszych roczników opuszczających szkoły wyższe. Decyzja o poczęciu kolejnego, nieśmiertelnego człowieka będzie jeszcze bardziej brzemienna w skutki i mniej beztroska niż dzisiaj.

Jeśli przywilej długowieczności dotyczyć będzie głównie zamożnych elit, umrze dążenie do awansu społecznego, a wraz z nim zaniknie ferment intelektualny, który napędza postęp. Innowacyjność ustąpi miejsca stagnacji, demokracja może niepostrzeżenie przekształcić się w gerontokrację. Długość kadencji na stanowiskach wybieralnych będzie musiała zostać wydłużona, w najlepszym razie przez całe dekady będziemy oglądać na plakatach wyborczych te same twarze. Zniknie za to problem finansowania ZUS oraz elektorat emerytów i rencistów – w społeczeństwie nieśmiertelnych starość przestanie być wymówką od pracy. Wszyscy będą musieli harować na swoje utrzymanie.
Nieśmiertelność wywróci do góry nogami przemysł kulturowy. Równolegle obok siebie żyć przecież będą ludzie z zupełnie innych epok. Wiadomo, że im dłużej człowiek żyje, tym bardziej lubi tylko "te piosenki, które już zna". Trudno wyobrazić sobie całkowitą zmianę systemu kulturowego, ekonomicznego, społecznego, jaki taka nagła długowieczność musiałaby spowodować. Zmieni się pojęcie własności, dziedziczenie majątku i dzierżawa na 99 lat stracą rację bytu, za to kredyty hipoteczne będzie można brać nawet na 100 lat. Pod warunkiem że będzie cokolwiek do kupienia, bo w świecie pełnym nieśmiertelnych mieszkania i domy rzadko będą się zwalniać.

O etycznym chaosie już wspominano. Ale przy dzisiejszym systemie wartości nie sposób wynaleźć metody uporządkowania chaosu demograficznego, jaki może nastąpić. Być może konieczna byłaby społeczna zgodna na przerywanie zdrowej egzystencji "nawisu demograficznego" ludzi wiekowych. Być może wykupienie pakietu "Wielki tort" będzie wymagać zgody na zaprzestanie odmładzania, w chwili gdy zdmuchniemy 160 świeczek na naszym biotechnologicznym "torcie prapradziadunia". Ale pozostaje jeszcze jedna, głęboko ukryta, bodaj najważniejsza sprawa. Lęk przed śmiercią.

Aubrey de Grey przyznaje, że swoją pogodną, aktywną starość chciałby spędzić na czytaniu książek i słuchaniu muzyki, bo dziś nie ma na to w ogóle czasu. Można przypuszczać, że czytanie i słuchanie może stać się na nowo ulubionym zajęciem ludzkości. To akurat dobrze. Ale powód tego powrotu do staroświeckich, mało ryzykownych sposobów spędzania czasu wcale nie będzie przyjemny. Lęk przed śmiercią, jedna z podstawowych emocji i myśli człowieka, nie przeminie.

Paniczny strach przed rakiem czy też niepokój związany z ewentualnością zawału lub wylewu być może pójdą w zapomnienie. Ale w obliczu śmierci na drodze wszyscy będziemy wciąż równi. Przypadkowa śmierć stanie się bez porównania większym dramatem niż dziś. Bo głupio będzie zginąć jak James Dean w wieku 24 lat, mając w perspektywie 200 lub nawet więcej lat dobrego życia. Spaść z roweru i rozbić sobie przypadkiem głowę? Nie, dziękuję. Kąpiel na falach? Następnym razem. Prognoza pogody zapowiadająca burzę sprawi, że na cały dzień ludzie będą się zamykać w domach.

Lęk o własne życie może jeszcze nie być najgorszy. Koszmarem okaże się troska o bliskich. Pomyśl o swoim partnerze wychodzącym właśnie do pracy. Jeśli potrąci go dziś pijany kierowca, tęsknić będziesz nie 40, tylko 140 lat. O ile oczywiście tak długotrwała miłość okaże się w ogóle zgodna z naturą nieśmiertelnego człowieka. Czy związki wytrzymają taką próbę czasu? Czy więź rodzinna poprzez więcej niż trzy pokolenia da się zachować? Co z rodziną? Nie wiadomo.

Może być za to kłopot z zachowaniem zimnej krwi. Wielokulturowości i wieloetniczności towarzyszyć będzie wielopokoleniowość. Czy będzie to pożywka dla nienawiści? Zabijanie nieśmiertelnych może stać się jakąś potworną, patologiczną rozrywką, a wśród znużonych życiem młodo-starych mogą rozwinąć się jakieś nieznane formy celebrowania własnej śmierci. Także grupowej. W świecie długiego trwania jedynym aktem gwałtownej ekspresji może stać się właśnie śmierć – zadana sobie lub obcym.

Badania psychologów amerykańskich dowodzą jednak, że to świadomość własnej śmiertelności rodzi w ludziach przyzwolenie na zabijanie. Młodzi Amerykanie, którym przypomniano, że sami umrą, chętniej deklarowali poparcie dla wojen, w tym ataku nuklearnego, niż ci, którym uprzednio nie wspominano o umieraniu. Podobnie młodzi Irańczycy – poparcie dla męczeńskiej śmierci było większe wśród tych, którym przypomniano, że kiedyś na pewno umrą.

Może więc świat bez naturalnej śmierci okaże się bardziej pokojowy niż nasz. Powolne, leniwe trwanie unikające bodźców zewnętrznych może zatriumfować nad ludzką aktywnością, dociekliwością, szukaniem ryzyka i stymulujących przeżyć. Argentyński pisarz Jorge Luis Borges opisał kiedyś wyimaginowane Miasto Nieśmiertelnych. Wszyscy byli w nim równi, bo każdy zdążył w swej bezkresnej egzystencji osiągnąć tyle samo czynów wielkich, co nikczemnych. Nie było łotrów ani bohaterów. Tylko nagie, zobojętniałe istoty, które budziły w śmiertelnikach odrazę.

Jest jeszcze jedna, optymistyczna możliwość. Naukowcy spod znaku "nieśmiertelności" często się na nią powołują. Otóż jest pewna szansa, że bezprecedensowe przełamanie bariery człowieczej śmiertelności jest częścią większego planu. Być może Bożego planu.

Zatrzymanie procesów starzenia nie pociąga przecież za sobą naruszenia praw fizyki. Jak dotąd ludzkości się to nie udało, bo to jest w ogóle mało prawdopodobne. "Milcząco uważamy znane nam formy przez ewolucję wyłonione na ziemi w teraźniejszości i przeszłości za jedyne, które mogły się zrealizować" – pisał zmarły w 1989 roku niemiecki filozof i psychiatra Hoimar von Ditfurth.

Von Ditfurth i wielu filozofów, a nawet teologów skłonnych jest sądzić, że stałe prawa fizyki, takie jak prędkość światła w próżni, nie są dziełem przypadku. To one umożliwiły powstanie człowieka. Dalsze jego poczynania, także prowadzące do osiągnięcia fizycznej nieśmiertelności, są naturalnym etapem rozwoju życia na ziemi i znacznie mniejszą rewolucją, niż nam się wydaje z perspektywy własnej śmiertelności.

Pomysł, że wszechświat powstał w takim, a nie innym kształcie specjalnie po to, by umożliwić rozwinięcie się ludziom, bywa nazywany kosmologiczną zasadą antropiczną. Zasada ta nie mówi nic o przyczynach takiego stanu rzeczy, nie można jej zweryfikować. Równie dobrze może być ona nic niewarta. Ale, jak zauważył 300 lat temu wielki niemiecki filozof Gotfried Wilhelm Leibniz, we wszechświecie istnieje raczej coś niż nic.

http://wiadomosci.onet.pl/1402754,242,kioskart.html?drukuj=1

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group