Parasol |
Wysłany: Czw 13:30, 02 Sie 2007 Temat postu: Poślubiłam Piotrusia Pana |
|
Poślubiłam Piotrusia Pana
Katarzyna Miller
Jestem atrakcyjną, wesołą, energiczną, ale też emocjonalną osobą. Rodzice wychowywali mnie według zasad skromności i pomocy innym - innymi słowy: "siedź w kącie, a znajdą cię". Pewność siebie była dla nich równoznaczna z zarozumialstwem. Co prawda nigdy nie siedziałam w kącie, ale też nie nauczyli mnie dostatecznej pewności siebie.
Moje życie seksualne zaczęłam w wieku 20 lat i było ono opóźnione przez lęk stracenia dobrej reputacji, czyli: brak pewności siebie. Ponieważ zazwyczaj czułam pociąg do "bajerantów", czarujących i nieodpowiedzialnych mężczyzn, moje związki były nie dłuższe niż 3 miesiące, ponieważ w końcu rozsądek brał górę nad moim szalonym JA.
Na emigracji wybrałam z rozsądku męża, czyli "głową, a nie sercem". Natomiast pewność siebie zdobyłam dopiero po 10 latach pobytu za granicą, kiedy to w czasie separacji z mężem zaoferowano mi stanowisko kierownika działu liczącego 35 osób. Oczywiście sobie poradziłam, chociaż nigdy nie startowałabym do objęcia takiej posady.
Będąc sama stałam się 20 razy silniejsza, niż będąc w związku. Jednak nie kariera, ale udany związek jest dla mnie miarą sukcesu w życiu.
W moim poprzednim związku czułam, że nie idę do przodu, że się nudzę. Teraz po roku mojego nowego małżeństwa mam "karuzelę emocjonalną", a do przodu idzie mój mąż. Wybrałam go sercem, ale jednocześnie powieliłam mój wzorzec działania z młodości. Moje dziecko jest w nim zakochane, a ja czuję, że jestem między młotem a kowadłem. Wydaje mi się, że poślubiłam Piotrusia Pana. Mam wrażenie, że znowu przegrałam, ponieważ to ja jestem osobą, która nie zna granic w dawaniu, a on w braniu...
Czy takim postępowaniem prowokuję mężczyzn do bycia egoistami? Skoro byłam w związku z dwoma skrajnie innymi mężczyznami i nie jestem szczęśliwa, czy to oznacza, że się nie nadaję do małżeństwa? Wendy
Droga Wendy, przeczytaj, proszę, swój list. Nie krytycznie, lecz uważnie. Widzisz ile w nim sprzeczności? Najpierw jesteś superwomen, potem myszką, dziewicą, szaloną kochanką na trochę, wykorzystywaną, samodzielną, kreatywną, szefową, nieszczęśliwą dawczynią, na końcu do niczego... I wierzę, że to wszystko jakaś twoja prawda i że jest w tym masę możliwości i Twojego bogactwa, ale też jaki bałagan emocjonalny i ile szastania się od bandy do bandy... Wyobrażam sobie ile energii Cię to kosztuje.
Pozytywem jest to, że szukasz, próbujesz. Pytasz... Bez wątpienia typ "wychowu" jakiemu zostałaś poddana bardzo nie pasował do Twojej konstytucji psycho-fizycznej. Wydajesz się otwartą, ekstrawertywną (czyli zwróconą ku ludziom i kontaktom z nimi) dziewczyną, która lubi być spontaniczna, emocjonalna bez specjalnego zastanawiania się nad tym a ubrano Cię w gorset lęków i stereotypów, który zabrał Ci prawo do naturalności i ufność w siebie.
Natury Twej to nie zmieniło ale nie mogła się ona dorośle kształtować w zgodzie z Twoimi predyspozycjami. Zostały niespełnione tęsknoty do żywości, entuzjazmu. Stąd Twój pociąg do bajerantów bo oni wydają się tacy interesujący bo tyle (ha ha) obiecują. W pierwszym związku się nudziłaś bo sama nie umiesz (na razie) odpowiadać za siebie i robić tego co dla Ciebie pociągające. Umiesz to zrobić w pracy, kiedy masz na to odgórne przyzwolenie a nawet oczekiwanie. Wyciągnij z tego doświadczenia naukę, że potrafisz! Będąc sama czułaś się świetnie, ale zaraz zadziałał rodzinno-mamino-społeczny stereotyp, że bez mężczyzny nie masz sukcesu. Więc ponieważ z tamtym się nudziłaś wracasz (od bandy do bandy) do poprzedniego typu. Pewnie masz rację, ze poślubiłaś Piotrusia Pana. Na marginesie, nie dziw się, że uwielbia go Twoje dziecko - ma po prostu kumpla.
Na pytanie o dawanie i wyuczanie mężczyzny egoizmu odpowiadam: TAK! Sama to wiesz! Więc po co to robisz? Wyciągaj wnioski z własnych doświadczeń. I po co Ci poczucie, że przegrałaś? Miało być idealnie? Jak?
Oducz się wiecznego dawania. Żądaj, proś, rozkazuj, bierz. Dziękuj z wdziękiem i frajdą, ze wzięłaś. Śmiej się jak najwięcej. Naucz wytrzymywać napięcie wewnętrzne kiedy nie wiesz co zrobić bo Ci się mylą style - Twój i maminy. Oddychaj wtedy długo i spokojnie aż poczujesz w brzuchu na co masz naprawdę ochotę albo siłę. Wróć do swojej natury wesołej, energicznej szefowej, ustaw swojego Piotrusia Pana, niech Cię szanuje i z Tobą liczy. On Cię po to wybrał. Ciesz się, ze możesz ich obu czasem mieć z głowy i zostawić samym sobie. Ty wtedy odpoczywaj i baw się po swojemu. Załóż damski klub pogadauch, zwierzeń i pomocy. Masz wszelkie dane, żeby lubić siebie, więc się za to zabierz od zaraz.
Katarzyna Miller |
|